Parę dni temu młody skończył cztery miesiące. A dokładnie rok temu zobaczyłam drugą kreskę jeszcze zanim zdążyłam odwrócić się na pięcie i obudzić męża słowami "Robię test, idź tam za chwilę i sprawdź". Zaraz potem pojechałam na BlogInTalk Warszawa.
Nie, nie napiszę "Jezuniu, jak ten czas szybko leci, dopiero co przywieźliśmy go do domu a zaraz będzie pisał maturę" tak, jak co miesiąc piszą wszystkie internetowe matki.
fot. Adam Tesarski (raczej nie wiedział, że udało mu się uchwycić tutaj sześć osób) |
Z jednej strony czuję, że Pierwszy jest z nami już długo. Ledwo pamiętam jak to było, gdy byliśmy tylko we dwójkę. Z drugiej Pierwszy wciąż jest dla mnie kimś nowym i czasem po podjęciu jakiejś decyzji uświadamiam sobie "No tak, ale przecież Pierwszy...". Gdybym miała na szybko powiedzieć jaką część mojego życia jest z nami Pierwszy, rzuciłabym pewnie 1/300. A tak naprawdę to aż jakaś 1/72! Like what???
Z każdym dniem zachwycamy się nim coraz bardziej, bo ziomek jest na maksa uchachany. O ile nie płacze rzecz jasna. I czasem tylko się wkurzam, że tylko raz do tej pory przerzucił się z brzucha na plecy :) I że nadal nie waży nawet sześciu kilo (szczególnie gdy czytam dzisiejszy wpis na Insta o ośmiokilowym trzymiesięczniaku). Albo że odpuściliśmy sobie ŚDM. Właśnie sprawdziłam, że kolejne w Panamie, więc w końcu będę musiała pojechać do Rzymu, bo głupio tak jeszcze żadnego papieża nie widzieć ;)
Leka
Do rzeczy! Stojak z zabawkami Leka - prezent od cioci K. - przedstawiliśmy Pierwszemu w Dzień Dziecka. Gdy wrzucaliśmy go na listę prezentową nie zdawaliśmy sobie sprawy, że jest to artykuł pierwszej potrzeby. Ale wystarczyło parę dni, by pojawił się w mojej głowie pomysł na ten post.
Jak wykorzystać Leka?
Zabawki
Leka to przede wszystkim stojak na zabawki. Zarówno te od kompletu, jak i wszystkie, które da się na nim zamocować. Pamiętacie mecz Polska - Szwajcaria? Oglądaliśmy go od drugiej połowy. W tym czasie, dokładnie w trzymiesięcznicę swoich urodzin, Pierwszy zaczął stopami łapać swojego Myszorka (pal licho, że to króliczek). A już chwilę później podczas karnych po raz pierwszy zaczął świadomie łapać Myszorka rączkami.
Radość trwała jednak krótko. Pierwszy wszedł w fazę zjem-wszystko-co-jestem-w-stanie-złapać, jednak smakowanie Myszora kończyło się więc rozpaczliwym płaczem. Tak samo próba odebrania mu zabawki. Na jakiś czas niebieski zwierz został więc wysłany na przymusowy urlop. Wrócił wczoraj, ale sytuacja się powtórzyła. No cóż, toksyczne związki nie omijają najmłodszych.
W tej chwili, gdy muszę odejść od Pierwszego na 2 metry, a ten nie może znieść rozłąki, najczęściej posługuję się lwem w kształcie młotka. Świetnie nadaje się do chwytania i smakuje najwyraźniej całkiem nieźle.
Książeczki
Książeczka "Oczami maluszka" w wersji harmonijkowej była pierwszą rozrywką Pierwszego. Niestety, trzeba mu ją było trzymać przed oczami. Żadne stawianie książeczki obok nie działało, bo Pierwszy nie umiał wtedy jeszcze utrzymać wzroku na przedmiocie leżącym obok niego. Wymyślaliśmy różne konstrukcje z wózkiem i koszem Mojżesza, ale wszystko zmieniło się wraz z Leka. Zamontowałam dwie tasiemki, przewiesiłam książeczkę pod pewnym kątem i miałam parę minut dla siebie.
Ukryta kamera
Dzieciństwo Pierwszego na pewno nie jest unplugged. Oglądał już "perypetie szalonej Elki - singielki" (przyznać się, kto ogląda słabe tefałenowskie seriale na Playerze :D? ). Zresztą od początku ma wprowadzony zły nawyk jedzenia przy włączonym telewizorze laptopie/iPadzie - przecież nie będzie czekał na kolację, aż rodzice łaskawie skończą oglądać Star Treka.
Jednak nie po drodze mu ze telefonem. Bezzębny uśmiech znika, gdy tylko pojawia się cyklopie oko smartfona pragnącego ten grymas twarzy złapać. I tu pomogła mi Leka. W roli modela Myszorek.
Jeśli mimo oczywistych zalet tego stojaka nie możecie znieść jego kolorów (mnie wpienia tylko brzydka zieleń bocznego kręcidełka - na zdjęciu wyżej po lewej stronie), spójrzcie na wersję biało-czarną. Niestety, sami musicie ją sobie zrobić.
Pamiętam jaka byłaś roztrzęsiona tego dnia i zastanawiałam się, czy tą wiadomością, o której wspomniałaś była ciąża :). BTW ja test ciążowy z Łucją też zrobiłam dokładnie 2 sierpnia (2013).
OdpowiedzUsuńTa wiadomość tylko lekko podkręciła roztrzęsienie chorobliwie nieśmiałego człowieka w obliczu spotkania z totalnie obcymi ludźmi :D
Usuń