Na początku zeszłego zebrałam w jednym poście swoje ambitne plany na wykończenie mieszkania. Niektóre projekty zostały pomyślnie zakończone, inne zweryfikowało życie, kolejne czekają na cudowny przypływ gotówki.
Co się udało?
1. Wnęka w przedpokoju...
Szafa w przedpokoju:
Choć początkowo chcieliśmy ograniczyć się w tym miejscu do
szafy gospodarczej oraz siedziska, widząc
napływającą szerokim strumieniem masę rzeczy z poprzednich miejsc zamieszkania,
zdecydowaliśmy się zabudować całą wnękę i, obok części gospodarczej, zrobić szafę na kurtki i płaszcze.
Większą część wnęki zajmuje szafa na okrycia wierzchnie (ja
trzymam tam tylko aktualnie używane, reszta jest w mojej części szafy w
sypialni). Nad nimi są ręczniki i pościel, pod nimi - szuflada na buty. W
prawej części mamy odkurzacz, suszarkę na pranie, deskę do prasowania i
drabinę. Pod sufitem znalazło się miejsce na rzadziej używane rzeczy.
Pawlacz
Czy ktoś oprócz mnie z przyjemnością patrzy na drzwiczki
pawlacza leżąc na sofie? Rąk w górze nie widzę... Pewnie dlatego, że mało kto
decyduje się na pawlacz w salonie.
Jak pamiętacie, aneks kuchenny osłonięty jest
krótką ścianką. Dzięki zabudowie przestrzeni nad drzwiami nie ma już efektu
wąskiego komina. Pawlacz zamknięty identycznymi frontami jak w kuchni nie tylko
nie pogorszył, ale wręcz poprawił wygląd pokoju.
Szafka na buty (plecak i szale)
Zamontowaliśmy szafkę na buty w przedpokoju. Staramy się, by
jej blat był niezawalony rzeczami, ale lądują tam rzeczy, które musimy komuś
oddać, dokumenty męża, gdy szykuje się do pracy i moje klucze. Tak naprawdę moje buty zajmują tylko półtorej przegrody. W jednej drugiej mam swoje chusty, szaliki i czapki, a druga idealnie mieści mężowski plecak. Nad Hemnesem
planujemy powiesić spore poziome lustro (ale… patrz pkt 12).
2. Malowanie ścian.
A konkretnie przedpokoju na kontrowersyjny granat. Przy
włączonym świetle jest według mnie zbyt kobaltowy. W miejscach gdzie pada
naturalne światło ma idealny odcień, a gdy nocą tonie w ciemności wydaje się
czarny.
Nie wiem, czy już o tym pisałam, ale nie umiem myć zębów,
gdy drzwi do łazienki są zamknięte. Dawniej chodziłam po domu ze szczoteczką w
ustach, ale teraz tego nie robię, bo myjąc zęby wolę zachwycać się ścianą w przedpokoju,
która w świetle padającym z łazienki wygląda obłędnie.
3. Montaż listew przypodłogowych.
W końcu są. Gładkie, białe. Wysokie na 8 cm.
Po kilku miesiącach muszę niestety stwierdzić, że żeby
wyglądały jak milion dolarów wymagają ciągłego odkurzania, bo idealnie zbierają
kurz. Coś za coś. Ich wysokość też może się okazać problematyczna przy
dostawianiu mebli do ścian – np. regał Billy z IKEA ma zbyt małe wycięcie na
listwę.
O realizacji planów 4 i 5, czyli dostosowaniu mieszkania do najnowszego członka rodziny, pisałam tutaj.
6. Żaluzje w małym pokoju.
Projekt zakończony w lipcu. Kiedy spodziewaliśmy się maila,
że żaluzje już są i można je montować, dostaliśmy informację, że producent od
którego są żaluzje w sypialni, nie jest w stanie wykonać tak wąskich żaluzji,
jakie były nam potrzebne w małym pokoju. Wybraliśmy więc najbardziej zbliżony
odcień u innego producenta. Trudno, mam nadzieję, że sąsiedzi z przeciwka nie
widzą różnicy ;) Te nowsze działają też bardziej płynnie, więc w sumie na dobre
nam to wyszło :)
Częściowo udało się ogarnąć...
7. Lampy.
Dwie z odzysku i jedna nowa. Wszystkie papierowe. Moja
siostra niedawno przy okazji malowania wymieniła lampy (po raz drugi w ciągu 10
lat, szalona!) i kiedy zobaczyłam abażury u rodziców rzuciłam „Hej, może je
weźmiemy? Lepsze te, niż gołe żarówki”. Lampy były dwie, a miejsc trzy więc
kupując w IKEA oprawki dokupiliśmy jeszcze papierową kulę. W salonie kabel
dopasowaliśmy do lamp, które mają zawisnąć nad aneksem. W sypialni kabel jest,
jak wszystko poza podłogą i żaluzjami, biały. W małym pokoju wielofunkcyjnym i
wielokolorowym dodaliśmy akcent w postaci czerwonego kabla.
No i znowu, już nieaktualne. Wiszą już obie lampy :)
Gołe żarówki są więc już tylko w przedpokoju. Wydaje mi się,
że najlepiej sprawdzą się tam duże, kwadratowe plafony.
9. Krzesła.
Nasze dziecko dorobiło się krzesła, zanim zaczęło wykazywać jakiekolwiek zainteresowanie siadaniem. A nie siadał bardzo długo. Starałam się nie panikować, że
jak wszystkie dzieci, które obserwowałam, rozwijały się szybciej, ale z
każdym dniem szło mi coraz gorzej – poważenie rozważałam zorganizowanie akcji społecznej mającej na
celu zwiększenie tolerancji dla osób poruszających się za pomocą turlania.
Zdecydowaliśmy się na krzesło Safety 1st Timba. Mieliśmy kupić nowe w kolorze białym, ale wyczaiłam na OLX szarą Timbę z odbiorem w centrum Warszawy, spojrzałam na fotki jeszcze raz i stwierdziłam, że
szare właściwie bardziej mi się podoba. Dzień czy dwa dni później krzesełko
odbyło podróż metrem z moim mężem i przez długi czas pełniło funkcję regału. Od lutego jest już używane zgodnie z przeznaczeniem.
Tak, nasze siedzące zaledwie od 2 miesięcy dziecko ma już krzesło, a my od
prawie 2 lat używamy tymczasowych krzeseł sprzed kilku dekad, w otoczeniu
których spędziłam kilkanaście pierwszych lat życia, które towarzyszyły mi w
czasie pierwszych urodzin i nauce korzystania z nocnika… Pewnie te poczciwe
krzesła chciałyby zobaczyć, jak rośnie kolejne pokolenie, ale ja wolałabym już je odesłać na emeryturę. Ale dopóki nie ma ich kto zastąpić muszą zostać. Proszę, nie donoś na mnie - to nie jest dyskryminacja ze względu na wiek, ale niedopasowanie charakteru.
11. Półki i obrazy.
Udało nam się powiesić dwa plakaty, krzyż i zegar. Doszły jeszcze papierowe dekoracje i
cotton ballsy na haczykach Command. Potem Cottonki zostały zdjęte, a Command zdarł tynk...
Półki? Na razie brak. Mają się znaleźć za drzwiami w małym
pokoju. Specjalnie w tym celu przesuwaliśmy drzwi na etapie stawiania ścianek
działowych. Na dole chciałabym płytką szafkę, taką jak tu, a nad nią półki aż
do sufitu.
W tym roku się nie uda, ale w przyszłym... pewnie też nie
8. Coś na okno w salonie.
Nadal nie wiem co z tym oknem, ale na szczęście jeszcze przez
długi czas nie będziemy mieć wolnych środków finansowych, więc mogę wrócić do
tematu za dwa lata.
Chwilowo mamy na oknie taką instalację.
Chwilowo mamy na oknie taką instalację.
10. Zagłówek.
Oj, przydałby się do oglądania Netflixa w łóżku (uwaga: zobowiązuję się, że nie zacznę oglądać Kochanych kłopotów dopóki nie skończę magisterki! Nie spoilerować mi nowego sezonu). Na razie
muszą nam wystarczyć dodatkowe poduszki pod plecy, ale ani to ładne, ani
wygodne.
12. Duże lustro.
Przez długi czas korzystaliśmy z taniego pleksilustra opartego o bok szafy. Teraz ze względu na bezpieczeństo stoi w takim miejscu, że nie da się z niego korzystać. Trochę mi brakuje takiego full-length lustra tuż
przy drzwiach wejściowych. Jedyny spory kawałek ściany (ten, który podziwiam
myjąc zęby) prawdopodobnie przeznaczymy kiedyś na wieszak na płaszcze (chlip chlip). Wydaje
się więc, że opcja sporego lustra nad szafką na buty to najlepsze wyjście.
Dużo? Mało? Co Tobie udało się zrobić w ciągu ostatnich 12, a nawet 15 miesięcy :)?
Świetnie, że zrobiłaś sobie takie zestawienie, dzięki temu widzisz, ile pracy już za Tobą. Dom to taka dziwna przestrzeń, w której zawsze jest coś do zrobienia :P
OdpowiedzUsuńMyślę, że całkiem sporo! W domu zawsze coś można zmienić, dodać, odjąć. Dobrze, że to spisałaś, jest się do czego odnieść. :)
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem jest to dobry wynik. Ja narazie zbieram się powoli do wymiany kilku rzeczy w swoim mieszkaniu ale moja motywacja jest narazie na bardzo niskim poziomie.... :)
OdpowiedzUsuńTakie zestawienia są bardzo pomocne jak i również motywujące do skończenia postanowionych reczy. Małymi kroczkami do celu :)
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem to bardzo dużo. Nie ma się co pogrążać :)
OdpowiedzUsuńŚwietny wynik, co tu dużo gadać. Jeśli jakiekolwiek plany zostały zrealizowane, to znaczy, że jest postęp i już. Gratuluję :-)
OdpowiedzUsuń