wtorek, 4 sierpnia 2015

Farbą w bus - dzień na BlogINtalk

Hej, hej ;) 

Tyle się wydarzyło w ciągu ostatnich 2 dni, że trudno mi w ogóle zebrać myśli i nawet nie ciągnie mnie do rytualnego wakacyjnego sprzątania. Na pewno wiecie, o czym mówię: jak tylko kończy się rok szkolny/akademicki, najważniejszą sprawą było gruntowne sprzątanie i eksperymentowanie z nowymi sposobami na organizację.
Niestety, mimo pięknej pogody nie siedzę teraz nad morzem czy jeziorem, ale w Warszawie i myślę, boję się, rozważam, planuję, przeliczam i żałuję.

Przed nami parę tematów. Kto przeczyta całość, zasłuży na litrowe opakowanie lodów ;)

News

Niedziela zaczęła się z przytupem. Czasem dobrze wiemy, że coś nastąpi, niby jesteśmy świadomi i przygotowani - np. wystawiliśmy mieszkanie na sprzedaż, zgłosiliśmy się do banku szpiku kostnego, cokolwiek - ale gdy przychodzi informacja, że tak, że to już, teraz, zaraz, panikujemy. I niby się cieszymy, ale nogi dygoczą. Choć poranna informacja niemal zwaliła mnie z nóg, nie zdołałam schować się pod kołdrą i dać pożreć panice, bo miałam zaplanowane spotkanie. 

Spotkanie blogerów


Zupełnie niespodziewanie udało mi się wybrać na BlogINtalk. W sobotę wieczorem dostałam maila od Magdy z Wnętrza Zewnętrza i Blogów Wnętrzarskich z informacją, że zwolniło się miejsce na niedzielne spotkanie. Wiedząc, że zainteresowanie było duże, odpisałam bez większego zastanowienia, że w razie czego mogę wpaść. Parę minut później dostałam odpowiedź, że super, że przychodzę oraz listę blogów, których autorki spotkam. "No ładnie, same VIPy" pomyślałam ;) 

Pojawiły się już pierwsze relacje - odsyłam do Majsterek i Kasi

Co dodam od siebie?
Po pierwsze, dla nikogo kto mnie zna nie będzie zaskoczeniem, że prawie się nie odzywałam. W końcu powszechnie znany jest fakt, że w dzieciństwie byłam uważana za niemowę. I choć od 15 lat nadrabiam te dziecięce zaległości, to w gronie osób, których nie znam, wracam do stadium niemowy. Pewnego pułapu nieśmiałości po prostu nie przeskoczę i już :)

fot. Adam Tesarski



Po drugie, w życiu bym się nie spodziewała, że zdjęcia tak wiele mówią o ludziach. Przy tej liczbie blogów, które przeglądamy, brak zdjęcia na stronie głównej bloga, sprawia, że zlewają nam się blogi, mieszkania, osoby. Twarze, które zobaczyłam w niedzielę, kojarzyłam doskonale i, co najlepsze, gdy usłyszałam Magdę, Olę, Lu czy Kasię, ich głos i sposób mówienia był dla mnie tak oczywisty, jakbym znała je od lat. W życiu bym nie pomyślała, że uśmiech i oczy wystarczą, by nasz mózg sam sobie wypracował wyobrażenie czyjegoś głosu i sposobu mówienia ;)

fot. Adam Tesarski


Po trzecie, VIPy naprawdę nie są takie straszne ;) Dość łatwo przychodzi mi odcinanie się od "elity", krytyczne ocenianie tych, którym się udało, którzy są popularni. Łatwo o zawiść gdy jest się dopiero na początku drogi. Na szczęście, przez ponad rok udało mi się uniknąć takiego myślenia o osobach z wnętrzarskiej blogosfery, a dzięki BlogINtalk czuję się zaszczepiona przeciwko takim uczuciom. Bo autorkom najbardziej nawet poczytnych blogów wnętrzarskich daleko do gwiazdorzenia, pychy i otwartej rywalizacji o popularność. To po prostu życzliwe, otwarte dziewczyny, które chętnie dzielą się doświadczeniami i wiedzą. Świetnie jest przekonać się o tym na własnej skórze :)

fot. Adam Tesarski


Wielkie dzięki dla Magdy i Piotra, że dali mi szansę pojawić się w niedzielę na Francuskiej 30 ;) 

Puściłam farbę...

Zmiana klimatu: to, co wydarzyło się w drodze powrotnej mogę zaliczyć do swoich najgorszych chwil związanych z warszawską komunikacją miejską. I nie, wcale nie jest to powtórka z 40 minutowego czekania na mrozie przy Trasie Toruńskiej, gdy cały ruch tamowały jadące w jednym rzędzie a ja modliłam się o to, by moje stopy ominęło odmrożenie. Tym razem w centrum uwagi jest czarna farba - prezent od sponsora BlogINtalk. 
W skrócie: Rzecz dzieje się w autobusie. Gdy podniosłam się z miejsca, by nacisnąć przycisk "STOP" przed swoim przystankiem na żądanie, papierowa torba z gadżetami ze spotkania rozerwała się. Upadek małej puszki farby z 45 centymetrów okazał się dla niej zabójczy. Czarny jak sadza płyn rozlał się po podłodze. Zaczęłam bezradnie zbierać resztę rzeczy, które (poza drugą puszką) nie ucierpiały i choć mignęła mi myśl "Wysiadaj, to Twój przystanek" wygrała odpowiedzialność i przyzwoitość obywatelska ;) Ruszyłam do kierowcy, by poinformować go o zdarzeniu. Kurs został zatrzymany, ludzie wysiedli. Wisiały nade mną czarne chmury - kara za jeden kurs, który odpadł ze względu na mycie. "Masakra" myślę "zaraz tu wezwą jakieś służby i nie wiem gdzie to się skończy". Kierowca był wkurzony (wiadomo), ale też mówił, że może się to jakoś rozejdzie po kościach. Wezwany został jakiś specjalista z ZTA, miałam czekać aż oceni szkody. Po paru minutach kierowca jednak poinformował mnie, że mogę sobie pójść, tylko żebym więcej nie przewoziła farby ;) Sam odjechał na zajezdnię, gdzie autobus miał zostać wyczyszczony. Coś czuję, że będę teraz zawsze przyglądać się autobusowej podłodze w poszukiwaniu śladów po mojej farbie :) 

Poniedziałek minął bez większych traumatycznych przeżyć, ale mimo to głowa przegrzewała mi się od myślenia, strachu przed realizacją najgorszego scenariusza, decydowania jak i kiedy zabrać się za działanie, niepewnością czy sobie poradzę. I świadomości, że zawodzę najbliższych, że mogę usłyszeć "A nie mówiłam! / A nie mówiłem". Jutro stawiam czoła temu, co przeraża mnie najbardziej, trzymajcie kciuki :)

1 komentarz:

  1. Wylaną farbę będziesz wspominała już zawsze z uśmiechem ;) hihi :D
    Imienniczko ma, nie tylko imię nas łączy, ale nieśmiałość również. Wśród obcych też jestem niemową ;)
    Także wyobrażam sobie, że ten wypad był dla Ciebie "lekko" stresujący.
    Pozdrawiam serdecznie! Ola ;)

    OdpowiedzUsuń

SPAM będzie bezlitośnie kasowany. Odpuść linkowanie do swojego fanastycznego sklepu.