wtorek, 7 lipca 2015

Co nowego w domu?

Nie było mnie tu prawie miesiąc. Była to moja najdłuższa blogowa przerwa i chciałabym móc powiedzieć, że była zaplanowana, albo że działy się niesamowite, nieprzewidziane rzeczy, które nie pozwoliły mi publikować. A tak na dobrą sprawę po prostu nie miałam czasu. To, co poniżej w większości napisałam w niedzielę, zdjęcia zrobiłam w poniedziałek, a publikuję dziś :)

Co nowego pojawiło się w mieszkaniu? Do piątku praktycznie nic. Wtedy to, jak zwykle na chwilę to przed zamknięciem, zawitaliśmy po długiej przerwie do IKEA Targówek, aby kupić stół. 

Początkowo chcieliśmy kupić dwa identyczne stoły – jeden byłby biurkiem, a drugi stałby  w salonie i funkcjonował jako stół jadalniany. W czasie wielkich imprez planowaliśmy łączyć oba stoły (i mieć 30 cm przejścia między końcem stołu a półwyspem kuchennym;)). Najpierw na próbę kupiliśmy tylko jeden. Przez jakiś czas stał w salonie, a potem wyprowadził się do małego pokoju i postanowił zostać biurkiem.
Czemu? Matowy blat niemal od razu stracił swoją świetność – nie wiem, czy nieopatrznie któreś z nas wylało na blat coś, co zostawiło trwały ślad, czy może to efekt przetarcia go szorstką stroną gąbki. Faktem jest, że ten blat totalnie nie nadaje się na stół jadalniany i został zdegradowany oddelegowany do drugiego pokoju.
Rozważaliśmy opcję blatu na wysoki połysk zamiast matowego, ale w sklepie sprawdziłam, że łatwo zadrapać go paznokciem więc wolałabym na co dzień przykrywać go obrusem. Ale to zaakceptowaliśmy – mamy dość fajny szary obrus, który pasowałby do szarych nóg.
Wciąż jednak martwiło mnie to, czy stół wytrzyma obciążenie jedzenia i kilku opierających się na nim osób. Czym innym jest komputer i stos papierów, a czym innym półmiski, talerze pełne jedzenia i napoje dla sześciu osób.
W końcu dojrzałam do myśli o zakupie stołu Ingatorp. Wizja zbliżającej się parapetówki sprawiła, że i mój mąż przychylił się do tej sporo droższej i pasującej do naszego wnętrza opcji. 

Już byliśmy gotowi go kupić, ale spojrzenie trzeźwym okiem na jego wymiary szybko ostudziło nasz zapał – Ingatorp jest po prostu za szeroki do naszego niespełna 20 metrowego kuchniosalonu.

Wpadliśmy do Ikei mając parę typów, które nie były szczytem naszych marzeń i których wcześniej w ogóle nie rozważaliśmy i w parę minut (w końcu następnego dnia miało nas odwiedzić 20 osób) podjęliśmy decyzję o zakupie Lisabo

Stół pomyślnie przeszedł test paznokcia a jego nogi świetnie pasują do małego stolika, który wydębiliśmy od teściów. 

Na styk zmieścił się do samochodu, gdzie przeleżał do następnego dnia, bo wracając do domu postanowiliśmy wpaść jeszcze na film do kina pod chmurką, by obejrzeć zawsze przystojnego Johnny’ego Deppa w filmie „Marzyciel”. W połowie filmu popsuło się nagłośnienie, ale dzięki temu, że film był z polskimi napisami, bez problemu dało się oglądać :) Jeżeli macie ochotę na kino na trawie, poszukajcie informacji na FB (np. TU lub TU).

żadnych pozowanych ujęć - na zdjęciu część naszych siedzisk
zgromadzonych na potrzeby sobotniego wydarzenia


Lisabo składa się błyskawicznie (dokładnie tyle, ile zajęło mi wyniesienie do kontenera kartonu) ;) Przy jego składaniu byli pierwsi goście naszej parapetówki.  Mimo, że stół jest dość wąski (78 cm) udało się przy nim upchnąć nawet 8 osób oraz tysiące kubków, kieliszków, talerzyków, butelek i miseczek czyli wczorajszy wielki imprezowy chaos. Dziś z kolei przeszedł test rodzinnego obiadu, a następnie test planszówkowy. 

Pamiętacie, jak (TU) próbowałam wybrać idealny sznur cottonków ? Liczyłam na to, że uda mi się je zamówić i odebrać jeszcze przed sobotnią imprezą, ale ostatecznie odebrałam je wczoraj. Oto i one:


Spodziewałam się, że żółty będzie bardziej rozbielony, a jest dość intensywny, ale trudno - w końcu jest lato więc można zaszaleć :) 

Uff, to na tyle :) W skrócie niewiele się dzieje mieszkaniowo, ja nadal robię zdjęcia kalkulatorem zwanym tabletem, wciąż na oknach mamy folię, a na podłodze kartony. 
Mam jednak nadzieję, że znajdę chwilę na przeprowadzenie małej metamorfozy w studenckim pokoju :)

Pozdro!

4 komentarze:

  1. Ładne te cottony - ja mam bialo, szaro, czarne i bezowe - czepiam sie tego bezu, ktory jest cieply i mi nie pasuje do reszty, ale przywyczailam sie juz do niego. Dzieki niemu lancuch jest ciekawszy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wybraliście piękny stół :)
    U mnie musi być rozkładany...rodzinę mam dużą :)
    Pozdrawiam, Marta

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudne nowości u Ciebie Olu :-) Piękny stół i cottonki.
    Pozdrawiam ciepło :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cottonki bardzo fajne. W końcu i ja muszę się rozejrzeć za nimi ;)
    A ten wydębiony stoliczek jest świetny :)

    OdpowiedzUsuń

SPAM będzie bezlitośnie kasowany. Odpuść linkowanie do swojego fanastycznego sklepu.