W książkach i filmach dla dzieci powtarza się motyw domu dziadków jako miejsca wypełnionego po brzegi ciekawymi przedmiotami - dziecko spędza całe popołudnie zaglądając do starych pudeł na strychu, a babcia opowiada historie ze swojej młodości.
Ostatnio zauważyłam, że mój rodzinny dom właśnie tak wygląda. Jest w nim mnóstwo starych książek (kiedyś studenci kupowali książki, bo nie było ksero za 8 groszy), broszurek (na temat chowu świń), tkanin, które nigdy nie zostały przerobione na ubrania (granatowy sztruksie, miałeś być moją sukienką, szkoda, że nigdy się nią nie stałeś), figurek (kolekcja kaczek, którą zapoczątkowała nieświadomie w podstawówce moja przyjaciółka obdarowując mnie kaczką na urodziny i dwukrotnie na mikołajki). Identyczna myśl uderzyła niedawno mojego męża, gdy odwiedzaliśmy jego rodziców.