poniedziałek, 28 września 2015

Jak to tak bez szafy?

Spuszczone żaluzje milczenia

Rekord najdłuższej ciszy na blogu został chyba osiągnięty. W życiu dzieje się tyle, że na blogu nie dzieje się nic. Podobnie jak w mieszkaniu, w którym od lipca nie zaszła żadna zmiana. No ok, doszło parę pudełek i kartonów z kolejnymi rzeczami, pozbyłam się potencjalnie niebezpiecznych kosmetyków (z wyrzutami sumienia, że używałam ich beztrosko o wiele za długo). 

No nie, jak mogłam zapomnieć! W końcu zamówiliśmy coś na okna. I wbrew panu sprzedawcy, wbrew temu jak mieszkanie wygląda teraz, w zupełnej opozycji do białych ścian, drzwi i listew (które od pół roku leżakują pod ścianą salonu) zamówiliśmy niebiałe żaluzje. Biel bielą, skandynawia Skandynawią, ale ja już z tą wszechobecną bielą nie mogę żyć. I pal licho, że pewnie żaluzje będą się gryzły z kolorem podłogi - w końcu na razie żaluzje zamówiliśmy tylko do sypialni, a to nie jest najbardziej reprezentacyjne pomieszczenie. Ważne, że zrobi się wizualnie cieplej, mniej szpitalnie i depresyjnie. Za parę tygodni okaże się, czy będę żałować tego kroku. 

Nauka jedzenia

Przeleżałam długie tygodnie w domu z książkami, próbując opanować w miesiąc materiał, którego nie opanowałam przez 2 semestry, co pozostawiło krwawy, czerwcowy ślad w usosie. Towarzyszyły mi przy tym dźwięki usuwania ścianek działowych piętro niżej, a wiercenie trwa regularnie, co 2-3 dni, do dziś. 

Gdy przelałam już szczątki swojej wiedzy na papier, zaczęłam zdobywać wiedzę ze zgoła innej dziedziny łączącej biologię, psychologię i naukę o żywieniu. Ambitnie nie poprzestałam na biblii ciężarówek i zaopatrzyłam się w jej uzupełnienie dotyczące żywienia, czym dołożyłam sobie masę stresu ("jeju, nie mam nic w lodówce... OMG, zjadłam dziś już 5 dawek tłuszczu... Cholera, w ogóle nie jem zielonych warzyw - dobrze, że w kategorii 'zielone i żółte warzywa' znajduje się też marchewka..." itd). Jakby nie wystarczało to, że nadal nie mam oceny z poprawki, a pozostają 2 dni na załatwienie w dziekanacie czegokolwiek. 

Szafa w tramwaju?

Mam nadzieję, że jak już w końcu moja sytuacja uczelniana wróci do względnej normy, będę mogła w końcu zająć się mieszkaniem. Nie mogę się zdecydować, od czego powinniśmy zacząć? Najmądrzej byłoby wykończyć przedpokój, bo listwy podłogowe cały czas czekają na przedpokojową zabudowę. A sprawa nie jest prosta. A może właśnie jest prosta, tylko my ją za bardzo komplikujemy? 

Hmm, właściwie nazwa przedpokój jest trochę na wyrost. Nasz korytarz to po prostu tramwaj o długości prawie 4,8 m i szerokości niemal 130 cm, z jedną wnęką o głębokości 60 cm i szerokości ok. 130 cm. Idealna na szafę, right?!
No jasne, ale wstawiając tam szafę od podłogi po sufit, pozbawimy się ostatniego przyczółka broniącego przedpokój przed kompletną tramwajowatywizacją. Gdy przedstawiliśmy rodzinie nasz pomysł na zagospodarowanie tego kąta, spotkaliśmy się z kompletnym niezrozumieniem. 
Zobaczcie sami, co wymyśliliśmy:


Podzieliliśmy (na razie tylko w SketchUpie) wnękę na dwie części. W węższej chcielibyśmy upchnąć elementy dekoracyjne w postaci suszarki, drabiny, deski do prasowania i rury do odkurzacza (i zamknąć to wszystko drzwiami, rzecz jasna), z owym odkurzaczem w dolnej części. Szersza miałaby pozostać otwarta - pełniłaby rolę ławki oraz miejsca do odkładania torby, która w tej chwili, jeśli nie na podłodze, ląduje zwykle na kanapie w salonie, ku radości mojego męża ;) 

No dalej, uświadomcie nas: Co za brak rozsądku! Przecież gdzieś musimy chować kurtki i płaszcze! Czemu chcemy tak zmarnować, jedyne miejsce na dużą szafę? Zwariowaliśmy? 

A może tak da się żyć? Nie licząc płaszczy i kurtek, które noszę w tej chwili, resztę trzymam w swojej szafie w sypialni, obok sukienek i koszul. Zimowa kurtka czeka na nowy sezon zwinięta w szufladzie łóżka. Nasz pomysł wcale nie wyklucza zamontowania we wnęce wieszaków, na których można byłoby odwiesić płaszcze po powrocie do domu. Nie wykluczamy także zamontowania we wnęce awaryjnego drążka, który mógłby się przydać w czasie większych imprez i konieczności przechowania okryć kilkunastu gości. 

Czy naprawdę jesteśmy szaleńcami, którzy dobrowolnie zamierzają się pozbawić największego dobra, jakim jest jedyne właściwe miejsce na szafę?