Pewnie wiecie jak to jest: chcecie mieć coś, co mają wszyscy, zazdrościcie, chcecie się dopasować, potem w końcu to dostajecie... ale właśnie wtedy, gdy ta rzecz już przestaje być krzykiem mody.
Oto 2 przypadki z życia małej Oli (możesz sobie odpuścić i przejść za trzy gwiazdki):
Przez jakiś czas nosiłam do przedszkola herbatę w termosie. Któregoś razu mama kupiła mi całą zgrzewkę soczków w kartoniku. Do tej pory pamiętam jak wtedy było mi przykro, że mama kupiła mi te soczki właśnie tego dnia, gdy większość dzieci, które dotąd piły właśnie soczki w kartoniku, przyszła do przedszkola z herbatą w termosie!
Parę lat później, w roku szkolnym 2000/2001, czyli w drugiej klasie podstawówki zapanowała wielka moda na granatowe, welurowe rozszerzane spodnie. Gdy i ja takie w końcu dostałam, wszystkim się już znudziły albo podarły ;)
Ale nie myślcie, że zawsze byłam sierotą - miałam oczywiście (na spółę z siostrą) czerwony lakierowany plecaczek - o, dokładnie taki ;)